Niby nic, a jednak wystarczy
Po otwarciu pudełka znajdziemy w nim instrukcję, 80 kafelków zamku, planszę zasobów/tor punktacji (zależy, na którą stronę ją obrócimy), cztery pionki i cztery pasy trawy. Może wydawać się to niewiele, ale nauczony doświadczeniem wiem, że to często okazuje się wystarczające. Zasady gry wydają się proste, o ile nawet nie zbyt łatwe, a może nawet nudne? Przynajmniej ja odniosłem takie wrażenie. Postanowiłem jednak nie zrażać się, tylko przekonać na własnej skórze, jak to z Zamkami Caladel jest naprawdę.
Zbuduj swój zamek
Reguły gry są niezwykle proste. Kiedy przebrniemy przez zaledwie cztery z dziesięciu stron instrukcji (reszta to wprowadzenie, obrazki i dodatkowe warianty) jesteśmy gotowi, aby zacząć rozgrywkę. Stwierdzam to na podstawie własnych testów, które przeprowadziłem podczas Soboty z Planszówkami w bełchatowskich PGE Gigantach Mocy. Usiadłem do stołu z innymi osobami nieznającymi zasad Zamków Caladale i przystąpiliśmy do gry.
Naszym zadaniem jest więc zbudować zamek. W tym celu musimy dobierać i dokładać kolejne kafelki do naszej konstrukcji. Oczywiście, trzeba je odpowiednio dopasować. Istnieją bowiem trzy rodzaje murów – kamienne, murowane i drzewne. Często musimy wiec odnaleźć fragment łączący oba warianty, aby móc się dalej rozbudować. Na szczęście nie gramy całkiem w ciemno. Dziewięć kafli mamy odsłoniętych przed sobą, pozostałe są zakryte. Decydujemy więc, z której puli chcemy dociągnąć kolejne elementy. Dobrane fragmenty zamku trzymamy w ręku lub natychmiast dokładamy do naszej budowli, przy czym te nieodsłonięte pozostają dla nas zagadką, bowiem nawet po zabraniu ich dla siebie, nadal nie możemy ich odkryć. Kiedy się na to zdecydujemy, musimy natychmiast dołączyć je do swej konstrukcji. Jeśli nie mamy takiej możliwości, nasz kafelek przepada. Ułatwieniem jest to, że w każdej chwili możemy przebudowywać zamek w dowolny sposób pod warunkiem, że poszczególne elementy wciąż będą do siebie pasować. I tak kolejni gracze dobierają kafle i tworzą własną konstrukcję. Kiedy w puli nic nie pozostanie, każdy ma chwilę na ewentualne „przeróbki” i przechodzimy do podliczenia punktów. Wygrywa ten, kto zbierze ich najwięcej.
Jak tu pięknie!
Trzeba przyznać, że Zamki Caladale cieszą oko. Kafelki są zróżnicowane i każdy zawiera mnóstwo szczegółów. Biorąc do ręki kolejne z nich z pewnością przyjrzymy się dokładniej nie tylko po to, aby sprawdzić, gdzie będzie nam pasował, ale po to by zauważyć smoki, wesołe gnomy, szopy czy wiewiórki. Solidnie wykonany tor punktacji z wyjaśnionymi zasadami punktowania również cieszy. Figurki z kolei przedstawiają bohatera, którego wybraliśmy, aby wybudować mu zamek czyli: czarodzieja, jego ucznia, wróżkę i gnoma. Niestety, nie będziemy mogli się nimi nacieszyć. Choć ładnie wykonane, to przez całą grę nie będziemy ich używać. Dopiero podczas podliczania punktów, czyli na samym końcu, będziemy przesuwać je po kolejnych liczbach, by sprawdzić kto z nas wygrał.
Gra dla każdego?
Zamki Caladale to gra, w którą zagrać może praktycznie każdy. Choć pudełko sugeruje, że jest przeznaczona dla osób od ósmego roku życia, to jestem pewien, że i młodsi daliby sobie radę. Tym bardziej, że mogą posłużyć jak puzzle i dzieciaki mają możliwość wziąć sobie wszystkie elementy i ułożyć z nich jeden, wielki zamek. Z pewnością doskonale sprawdzi się więc jako gra rodzinna. A co ze starszymi? Przyznaję, że trzeba pogłówkować i obrać odpowiednią taktykę, a przede wszystkim wybudować ciekawą konstrukcję, co daje sporo radości. Możliwość przestawiania elementów w każdej chwili zdecydowanie jednak ją upraszcza. Brakuje tu także interakcji. Jedyne, co może zrobić wam przeciwnik, to podebrać upatrzony wcześniej, niezbędny do budowli kafelek. Nie wydaje mi się też, by starsi gracze sięgali po nią często. Nie jest to gra imprezowa, nie za bardzo nadaje się na przerywnik między długimi rozgrywkami w inne planszówki. Możemy spróbować pokazać ją początkującym graczom, aby wciągnąć ich w inne, podobne tytuły. Ostatecznie jednak polecam pobawić się w architekta i wybudować własny zamek. Samemu, z rodziną czy z przyjaciółmi. W każdym przypadku gra da nam frajdę z tworzenia własnej budowli, a efekt finalny być może zachwyci.
PS. Dziękuję za pomoc w testowaniu gry Adamowi, Dawidowi, Dorocie, Michałowi, Pawłowi oraz PGE Giganty Mocy za udostępnienie sali.